poniedziałek, 13 grudnia 2010

Moje Męskie Serce

Próbowałem dziś sobie przypomnieć kiedy moje serce czuło się prawdziwie wolne i pobudzone. Przypomniało mi się kilka takich sytuacji między innymi:

1. Godzina po 21, dawno po zmroku. Jestem w obcym kraju, kilka tysięcy kilometrów od domu. Wprawdzie u celu oddalonego o jakieś 40 kilometrów jest cześć mojej rodziny, ale nie mam się z nimi jak skontaktować. Nie mam komórki. Jadę środkowym pasem autostrady, gdy nagle usłyszałem huk i samochodem lekko zarzuciło. Czułem, że coś jest nie tak. Niestety nie było wystarczająco szerokiego pobocza, żebym mógł zjechać. Toteż siłą rozpędu dojechałem do zjazdu i najbliższej stacji benzynowej. Zatrzymałem samochód, wysiadam sprawdzić co się stało. Okazało się, że guma strzeliła. Był to pierwszy raz kiedy sam musiałem zmieniać koło. Dodam, że samochód nie był mój. W miarę sprawnie, jak na nowicjusza, zmieniłem na zapasówkę i dojechałem bezpiecznie do celu. Kilka dni później mechanik powiedział, że miałem szczęście, bo guma niemal dookoła została rozerwana i gdyby całkowicie spadła to przy tej prędkości mogło się zakończyć dużo gorzej.

2. Ten sam kraj, to samo auto, też już ciemno i po 21 (o 21 kończyłem zajęcia w szkole oddalonej o ok.50km od domu). Znowu brak komórki. Znowu ta sama autostrada. A dookoła krople. Praktycznie to ściana kropli. Zapowiadany "huragan" postanowił uderzyć akurat jak wracałem z zajęć. Widoczność nie przekraczała kilku metrów. Kierownice musiałem trzymać mocno obiema rękami, gdyż inaczej by mnie zepchnął wiatr z drogi. Siostra(u której pomieszkiwałem w czasie pobytu w obcym kraju) w domu obgryzała paznokcie.A ja z uśmiechem na ustach i zaciętością w oczach wracałem z zajęć.

3. Tym razem jestem ze swoją dziewczyną w górach. Zeszliśmy z zielonego na czerwony bądź czarny szlak. Mało uczęszczany. Po drodze spotkaliśmy może ze czworo pieszych turystów. Zaczynał zapadać zmrok. Dodam, że jestem krótkowidzem i im mniej światła tym gorzej widzę. Szlak ciągle wiedzie nas w górę. Momentami trzeba było iść po lekko oblodzonych kamieniach, wąską ścieżką. Dziewczyna przerażona, ja skutecznie próbowałem swój strach maskować. Dodatkowo uczucie to było potęgowane przeczytaną wcześniej wiadomością...Uwaga niedźwiedzie! Dookoła nas tylko natura. Piękne polskie góry. Oczywiście dotarliśmy bezpiecznie do wynajmowanego pokoju. Byliśmy konkretnie zmęczeni, ale szczęśliwi przeżytą przygodą.

Takich sytuacji mógłbym wymienić jeszcze kilka bądź więcej. Większość z nich łączy parę wspólnych cech. Niebezpieczeństwo, ryzyko, nieznane, konieczność zachowania zimnej krwi itp. Jak się wtedy czułem? Owszem, gdzieś tam daleko był strach, ale głównie czułem...WOLNOŚĆ. Moje serce było pobudzone. Czułem się podekscytowany. Czułem się mężczyzną. Podobne, czasem takie same uczucia towarzyszą mi kiedy pozwalam sercu realizować moje pasje. 
A czy Wy kiedyś czuliście wolność w Waszych sercach? Jakie to były momenty? Kiedy Wasze serce zaczynało bić szybciej w ten pozytywny sposób? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz